- Hemmings.
Chłopak podszedł bliżej, wynurzając się z mroku. W świetle latarni dostrzegłam, że uśmiecha się szeroko. Miał na sobie czarną bluzę z kapturem, więc ledwo widziałam jego twarz. Było w tym coś przerażającego, bo nigdy specjalnie nie przepadałam za rozmawianiem z kimś w ciemnej uliczce, a szczególnie z Luke'iem, który nie zachowywał się jak przeciętny nastolatek.
- Tęskniłaś?
Zmarszczyłam brwi, spoglądając na niego podejrzanie. Odzywał się do mnie znacznie inaczej, niż w szkole - wydawał się bardziej śmiały, o ile to jeszcze możliwe.
- Co ci się stało, czy przypadkiem nie zajarałeś odrobinę za dużo, że teraz tak się podlizujesz?
Hemmings zaśmiał się długim, gardłowym śmiechem roznoszącym się po uliczce.
- Dlaczego od razu zakładasz najgorsze?-pokręcił głową- Po pierwsze: nie palę od dłuższego czasu, a po drugie: nie mogę być tak po prostu miły?
Skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Ty nigdy "tak po prostu nie jesteś miły". Coś się za tym kryje, czuję to.
Luke oparł się bokiem o latarnię i wpatrywał się we mnie tajemniczo. Poczułam się nieswojo, ponieważ nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Dotarła na mnie niedorzeczność tej sytuacji: chłopak na pewno nie był do końca bezpieczny, a ja z nim rozmawiałam na uboczu, o późnej porze.
- Porozmawiajmy o tobie, Vivian. Co tutaj robisz? Nie uważasz, iż jest zbyt późno na spacer?
Przeczesałam ręką włosy, szukając w głowie sensownej odpowiedzi. W końcu Hemmings nie był głupi, nie mogłam wcisnąć mu byle czego.
- Musiałam coś załatwić z koleżanką. Stare sprawy, nic ważnego.
- Po co ta tajemniczość? Nie chcesz mi powiedzieć?
Wzruszyłam ramionami.
- Słucham? Jestem otwartą księgą.
- Pewnie. Swoją drogą, nie boisz się wracać, gdy jest ciemno? A gdyby tak... Jakiś koleś cię złapał i zaciągnął w ciasny zaułek? Co byś zrobiła?
Przewróciłam oczami. Luke ewidentnie mnie wkurzał swoimi głupimi pytaniami, nie lubiłam się tłumaczyć.
- Och, martwisz się o mnie, Hemmings?
Prawy kącik jego ust uniósł się w górę.
- Powinnaś bardziej uważać po ostatnich wydarzeniach.
Gdybyś tylko wiedział, co przed chwilą zrobiłam, spieprzałbyś, aż na drugą stronę kontynentu.
- Doskonale sobie wtedy poradziłam, nie warto wracać do przeszłości.
- Oczywiście, Tyle, że nie zawsze możesz być ubezpieczona. Na przykład dzisiaj- podszedł bliżej, tak, że mogłam poczuć mieszankę jego perfum. Był to zapach kojący, ale z nutką mocnego akcentu.- masz przy sobie coś do obrony?
Uniosłam głowę wysoko, by spojrzeć mu w oczy, ale najpierw natknęłam się na jego usta. Naszła mnie nagle ochota wspiąć się na palce, sięgnąć do nich oraz zdjąć mu cholerny kaptur, który zasłaniał większość twarzy. Pomimo, iż był odrobinę przerażający, jakaś część mnie pragnęła jego osoby.
Wystarczyła chwila, abym straciła całe panowanie nad sobą.Odwróciłam wzrok, powracając do rzeczywistości.
- Ja zawsze mam czym się bronić, nie musisz się o to obawiać.
- Doprawdy?- chwycił mnie za podbródek i uniósł moją głowę tak, że znów nasze oczy się spotkały.- co dzisiaj przy sobie masz? Czy pobijesz napastnika swoim zaciekłym wzrokiem?- musnął palcem dolną wargę- a może ciętym językiem?
- Pewnie obydwoma.- wypaliłam.
Luke zaśmiał się.
- No tak, nadal taka bezpośrednia, niebezpieczna.
- Powiedział ten, który zachowuje się tak samo.
- Vivian.- przerwał mi niskim głosem, kładąc rękę na mojej talii i przesuwając do swojego torsu. Byłam zbyt zszokowana, aby jakkolwiek zareagować, ponieważ nigdy nie dotknął mnie w ten sposób. Dzieliły nas centymetry i mogłabym przysięgnąć, że czułam bicie jego serca.- Zakładam, że słyszałaś o mnie wśród innych ludzi. Zastanówmy się tylko, czy naprawdę w to wszystko wierzysz, czy może nie chcesz tego zrobić?
- Ja... Sama nie wiem.
- Tego się spodziewałem.- jego oddech drażnił moje ucho, byłam jak sparaliżowana- no cóż, kiedy się zdecydujesz, daj znać.
I odszedł zostawiając mnie nadal wstrząśniętą.
Zdziwiona odłożyłam telefon z powrotem na stół, bo nie miałam zamiaru odpisywać komuś, kogo nie znałam. Jednak parę minut później znowu rozległy się wibracje od tego samego nadawcy.
Od: nieznany
Nie lubię być ignorowany... Tym bardziej, że tylko grzecznie zapytałem.
Jego dziwny kontekst zdania sprawił, że z niechęcią zapytałam kim jest i po co mu ta informacja.
- Kto do ciebie napisał, Smith?
Z kuchni rozbrzmiał głos Ashton'a. Przygotowywał indyka na kolację, więc ja zajęłam się dekorowaniem wnętrza.
- Nikt ważny!- odkrzyknęłam, czytając odpowiedź.
Od: nieznany
Jak zwykle taka podejrzliwa... ;)
Wypuściłam z płuc powietrze,coraz bardziej zirytowana.
- Hemmings.- wyszeptałam.
Mogłam się tego spodziewać, po jego nonszalanckim tonie wiadomości. Byłam tylko ciekawa, skąd do jasnej cholery wziął mój numer? Może od Ashton'a? W końcu przyjaźnili się, to by było logiczne wyjaśnienie. Po naszym spotkaniu na ulicy, wrócił do szkoły, ale zaczął mnie unikać. Nawet jeżeli próbowałam zacząć rozmowę, odpowiadał krótko i zwięźle. Wiedziałam, że chodzi mu o to, co wtedy powiedział: mam się zdecydować, czy wierzę w plotki, które dotyczą jego osoby.
Problem w tym, że kompletnie nie wiedziałam, co mam o tym myśleć. Nieraz słyszałam, jak ludzie mówili o Luke'u, iż miał nieciekawą przeszłość. Podobno wdawał się w częste bójki, a nawet uderzył dziewczynę i miał problemy z narkotykami. Tylko, że sam powiedział, że nie bierze nic od dłuższego czasu. Musiałam się zdecydować komu wierzyć... Z miesiąca na miesiąc obserwowałam, jak nasza relacja ulega zmianie. Od imprezy u Parker'a nie byliśmy tak bardzo nieuprzejmi, a zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Nie miałam pojęcia, czy do dobrze, czy źle...
Do: Luke
Przypuszczałam, że to ty. Zastanawiam się tylko, po co ci ta informacja... Myślałam, iż nie masz zamiaru ze mną rozmawiać, póki nie podejmę decyzji.
- Indyk gotowy, tak jak Pavlova*. Teraz szykujsię, bo musimy zbierać się na plażę, Viv.- Ash wszedł do salonu i zdjął z siebie fartuch kuchenny. Musiałam przyznać, że do twarzy mu z nim było. Gdyby nie dziecinne zachowania, Ashton byłby wspaniałym mężczyzną, tyle, że nawet nie szukał dziewczyny, choć miał pełno zwolenniczek. Musiałam mu jakoś z tym pomóc, aby w końcu się ustatkował.
Od: Luke
Powiedzmy, że... zmieniłem odrobinę zdanie. Przyjdź i ubierz się ładnie.
Uśmiechnęłam się lekko do telefonu i popędziłam znaleźć dla siebie coś odpowiedniego.
W końcu z pomocą Ashton'a zdecydowałam się na zwykłe jeansowe szorty i białą koszulkę z napisem "I want it all". Nie było to do końca świąteczne ubranie, ale i tak byłam z niego zadowolona. Temperatura na dworze przekroczyła 40°C, więc ledwo wyszliśmy na słońce, od razu poczułam bijące ciepło. Większość ludzi już zapełniła całą plażę, w poszukiwaniu swoich znajomych, więc gdy dostrzegłam Calum'a i Michael'a idących w naszą stronę, wcale mnie to nie zdziwiło.
- Ash!- krzyknął Hood i uścisnął przyjaciela- Wreszcie jesteś! Stary, wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!
Irwin zaśmiał się i również złożył mu życzenia, podczas gdy ja stałam z Michael'em w niezręcznej ciszy. Strasznie trudno było mi nawiązać z nim pozytywny kontakt, ale musiałam spróbować.
- Wszystkiego najlepszego, Michael. Mam nadzieję, że nasze relacje się polepszą, bo to byłoby naprawdę dobre dla obu stron.-rzekłam, nieśmiało na niego spoglądając. Znów przefarbował włosy, tym razem zdecydował się na ostry czerwień - przepraszam, jeżeli zrobiłam coś nie tak, po prostu...
- Vivian.- przerwał mi w połowie- To ja przepraszam. Byłem dla ciebie za ostry, przyznaję. Ale słyszałem o tobie od Luke'a i może jednak nie jesteś taka zła...
Uniosłam brwi zdziwiona jego nagłą zmianą zdania, jak również tym, że Luke o mnie mówił.
- Och.
- Nie oczekuję, że od razu staniemy się przyjaciółmi-kontynuował- ale zawsze można lepiej się poznać, prawda?
Pokiwałam głową rozpromieniona, bo to był chyba jeden z najlepszych prezentów na ten rok.
Gdy złożyłam życzenia Calum'owi, dostrzegłam w tłumie Hemmings'a. Obiecałam reszcie, że zaraz wrócę i podeszłam do niego.
- Proszę, proszę Vivian. Wiedziałem, że przyjdziesz.
- Widać, twój dar przepowiadania przyszłości cię nie zawiódł.- przewróciłam oczami.
Luke się zaśmiał i popatrzył mi w oczy.
- Wiem, że kiedyś nie łączyły nas najlepsze stosunki, ale to się zmieniło. Od pewnego czasu, nie chcę z tobą prowadzić wojny. Przyznaję, że potrafisz być nieźle wkurzająca, jednak przyzwyczaiłem się do tego. Po prostu...-podrapał się po karku- chciałbym się wyrazić jasno, iż polubiłem cię, Smith. I to naprawdę cię polubiłem.
Zamrugałam parokrotnie zdziwiona jego słowami. Nie miałam pojęcia, że Hemmings mnie lubił, przecież za każdym razem nie był zbytnio przyjemny. Chociaż, wydawał się mówić prawdę, bo jego wzrok był szczery, jakby czekał na potwierdzenie, że ja również czuję to samo.
- No cóż... to dla mnie duże wyznanie, Luke.- odchrząknęłam.
- Chcę tylko wiedzieć jedną rzecz, która najbardziej mnie dręczy... Vivian, czy ty wierzysz w to, co słyszałaś od ludzi w szkole? Myślisz, że byłbym zdolny uderzyć kobietę?
Jego oczy nagle pociemniały tak, że mogłam zobaczyć w nich własne odbicie. Ale oprócz tego, było w nich coś, czego wcześniej nie dostrzegłam - ból. Zdałam sobie sprawę, jak źle go oceniłam. Luke nie był tylko irytującym chłopakiem, który wyżywał się na innych. Był też chłopakiem z trudną przeszłością, o którym mówiło się jak najgorzej. Postanowiłam dowiedzieć się więcej o jego przeszłości, chciałam mu pomóc.
- Wierzę tobie, a nie innym ludziom, Luke.
Pavlova* - tradycyjny australijski deser.
***
- Tęskniłaś?
Zmarszczyłam brwi, spoglądając na niego podejrzanie. Odzywał się do mnie znacznie inaczej, niż w szkole - wydawał się bardziej śmiały, o ile to jeszcze możliwe.
- Co ci się stało, czy przypadkiem nie zajarałeś odrobinę za dużo, że teraz tak się podlizujesz?
Hemmings zaśmiał się długim, gardłowym śmiechem roznoszącym się po uliczce.
- Dlaczego od razu zakładasz najgorsze?-pokręcił głową- Po pierwsze: nie palę od dłuższego czasu, a po drugie: nie mogę być tak po prostu miły?
Skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Ty nigdy "tak po prostu nie jesteś miły". Coś się za tym kryje, czuję to.
Luke oparł się bokiem o latarnię i wpatrywał się we mnie tajemniczo. Poczułam się nieswojo, ponieważ nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Dotarła na mnie niedorzeczność tej sytuacji: chłopak na pewno nie był do końca bezpieczny, a ja z nim rozmawiałam na uboczu, o późnej porze.
- Porozmawiajmy o tobie, Vivian. Co tutaj robisz? Nie uważasz, iż jest zbyt późno na spacer?
Przeczesałam ręką włosy, szukając w głowie sensownej odpowiedzi. W końcu Hemmings nie był głupi, nie mogłam wcisnąć mu byle czego.
- Musiałam coś załatwić z koleżanką. Stare sprawy, nic ważnego.
- Po co ta tajemniczość? Nie chcesz mi powiedzieć?
Wzruszyłam ramionami.
- Słucham? Jestem otwartą księgą.
- Pewnie. Swoją drogą, nie boisz się wracać, gdy jest ciemno? A gdyby tak... Jakiś koleś cię złapał i zaciągnął w ciasny zaułek? Co byś zrobiła?
Przewróciłam oczami. Luke ewidentnie mnie wkurzał swoimi głupimi pytaniami, nie lubiłam się tłumaczyć.
- Och, martwisz się o mnie, Hemmings?
Prawy kącik jego ust uniósł się w górę.
- Powinnaś bardziej uważać po ostatnich wydarzeniach.
Gdybyś tylko wiedział, co przed chwilą zrobiłam, spieprzałbyś, aż na drugą stronę kontynentu.
- Doskonale sobie wtedy poradziłam, nie warto wracać do przeszłości.
- Oczywiście, Tyle, że nie zawsze możesz być ubezpieczona. Na przykład dzisiaj- podszedł bliżej, tak, że mogłam poczuć mieszankę jego perfum. Był to zapach kojący, ale z nutką mocnego akcentu.- masz przy sobie coś do obrony?
Uniosłam głowę wysoko, by spojrzeć mu w oczy, ale najpierw natknęłam się na jego usta. Naszła mnie nagle ochota wspiąć się na palce, sięgnąć do nich oraz zdjąć mu cholerny kaptur, który zasłaniał większość twarzy. Pomimo, iż był odrobinę przerażający, jakaś część mnie pragnęła jego osoby.
Wystarczyła chwila, abym straciła całe panowanie nad sobą.Odwróciłam wzrok, powracając do rzeczywistości.
- Ja zawsze mam czym się bronić, nie musisz się o to obawiać.
- Doprawdy?- chwycił mnie za podbródek i uniósł moją głowę tak, że znów nasze oczy się spotkały.- co dzisiaj przy sobie masz? Czy pobijesz napastnika swoim zaciekłym wzrokiem?- musnął palcem dolną wargę- a może ciętym językiem?
- Pewnie obydwoma.- wypaliłam.
Luke zaśmiał się.
- No tak, nadal taka bezpośrednia, niebezpieczna.
- Powiedział ten, który zachowuje się tak samo.
- Vivian.- przerwał mi niskim głosem, kładąc rękę na mojej talii i przesuwając do swojego torsu. Byłam zbyt zszokowana, aby jakkolwiek zareagować, ponieważ nigdy nie dotknął mnie w ten sposób. Dzieliły nas centymetry i mogłabym przysięgnąć, że czułam bicie jego serca.- Zakładam, że słyszałaś o mnie wśród innych ludzi. Zastanówmy się tylko, czy naprawdę w to wszystko wierzysz, czy może nie chcesz tego zrobić?
- Ja... Sama nie wiem.
- Tego się spodziewałem.- jego oddech drażnił moje ucho, byłam jak sparaliżowana- no cóż, kiedy się zdecydujesz, daj znać.
I odszedł zostawiając mnie nadal wstrząśniętą.
***
Nastało Boże Narodzenie, co oznaczało również przerwę świąteczną. W Australii dwudziestego piątego grudnia było niezwykle gorąco, w końcu trwał środek lata. Po raz pierwszy Wigilię miałam spędzić tylko z Ashton'em, ponieważ mój tata nadal był na wojnie. Udekorowaliśmy cały dom i zaczęliśmy stroić choinkę. Nie mieliśmy wiele czasu, bo po południu wedle tradycji wszyscy zbierali się na plaży przy grillu; rozmawiali i wymieniali się prezentami.
- Nie martw się, Viv.- oznajmił Ash, podsadzając mnie, abym mogła zawiesić złotą gwiazdę na czubku choinki.- postaram się jak najlepiej zastąpić ci tatę.
Parsknęłam śmiechem słysząc jego słowa pocieszenia. Mógł co najwyżej zastąpić mi brata, bo na ojca się nie nadawał. Z trudem namówiłam go, by na ten dzień ubrał czerwoną koszulkę z reniferem, zamiast czarnego t-shirtu, lecz i tak założył do tego przetarte na kolanach rurki - zachowywał się jak zbuntowany nastolatek, a nie dorosły facet.
- Dziękuję, że jesteś tu ze mną.
Uśmiechnął się pokrzepiająco i przytulił mnie mocno.
- To mój obowiązek, zrobiłbym wszystko dla mojej kochanej siostrzyczki.
Irwin był jak skarb. Zmienił swoje zachowanie po naszej rozmowie na temat jego "chronienia mnie", przez co widać było, jak ceni moje zdanie. Jego obecność naprawdę dodawała mi sił.
Zadźwięczał mój telefon, więc zerknęłam na wyświetlacz zobaczyć, kto do mnie napisał.
Od: nieznany
Witaj, Vivian. Wybierasz się dzisiaj na plażę Manly? - Nie martw się, Viv.- oznajmił Ash, podsadzając mnie, abym mogła zawiesić złotą gwiazdę na czubku choinki.- postaram się jak najlepiej zastąpić ci tatę.
Parsknęłam śmiechem słysząc jego słowa pocieszenia. Mógł co najwyżej zastąpić mi brata, bo na ojca się nie nadawał. Z trudem namówiłam go, by na ten dzień ubrał czerwoną koszulkę z reniferem, zamiast czarnego t-shirtu, lecz i tak założył do tego przetarte na kolanach rurki - zachowywał się jak zbuntowany nastolatek, a nie dorosły facet.
- Dziękuję, że jesteś tu ze mną.
Uśmiechnął się pokrzepiająco i przytulił mnie mocno.
- To mój obowiązek, zrobiłbym wszystko dla mojej kochanej siostrzyczki.
Irwin był jak skarb. Zmienił swoje zachowanie po naszej rozmowie na temat jego "chronienia mnie", przez co widać było, jak ceni moje zdanie. Jego obecność naprawdę dodawała mi sił.
Zadźwięczał mój telefon, więc zerknęłam na wyświetlacz zobaczyć, kto do mnie napisał.
Od: nieznany
Zdziwiona odłożyłam telefon z powrotem na stół, bo nie miałam zamiaru odpisywać komuś, kogo nie znałam. Jednak parę minut później znowu rozległy się wibracje od tego samego nadawcy.
Od: nieznany
Nie lubię być ignorowany... Tym bardziej, że tylko grzecznie zapytałem.
Jego dziwny kontekst zdania sprawił, że z niechęcią zapytałam kim jest i po co mu ta informacja.
- Kto do ciebie napisał, Smith?
Z kuchni rozbrzmiał głos Ashton'a. Przygotowywał indyka na kolację, więc ja zajęłam się dekorowaniem wnętrza.
- Nikt ważny!- odkrzyknęłam, czytając odpowiedź.
Od: nieznany
Jak zwykle taka podejrzliwa... ;)
Wypuściłam z płuc powietrze,coraz bardziej zirytowana.
- Hemmings.- wyszeptałam.
Mogłam się tego spodziewać, po jego nonszalanckim tonie wiadomości. Byłam tylko ciekawa, skąd do jasnej cholery wziął mój numer? Może od Ashton'a? W końcu przyjaźnili się, to by było logiczne wyjaśnienie. Po naszym spotkaniu na ulicy, wrócił do szkoły, ale zaczął mnie unikać. Nawet jeżeli próbowałam zacząć rozmowę, odpowiadał krótko i zwięźle. Wiedziałam, że chodzi mu o to, co wtedy powiedział: mam się zdecydować, czy wierzę w plotki, które dotyczą jego osoby.
Problem w tym, że kompletnie nie wiedziałam, co mam o tym myśleć. Nieraz słyszałam, jak ludzie mówili o Luke'u, iż miał nieciekawą przeszłość. Podobno wdawał się w częste bójki, a nawet uderzył dziewczynę i miał problemy z narkotykami. Tylko, że sam powiedział, że nie bierze nic od dłuższego czasu. Musiałam się zdecydować komu wierzyć... Z miesiąca na miesiąc obserwowałam, jak nasza relacja ulega zmianie. Od imprezy u Parker'a nie byliśmy tak bardzo nieuprzejmi, a zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Nie miałam pojęcia, czy do dobrze, czy źle...
Do: Luke
Przypuszczałam, że to ty. Zastanawiam się tylko, po co ci ta informacja... Myślałam, iż nie masz zamiaru ze mną rozmawiać, póki nie podejmę decyzji.
- Indyk gotowy, tak jak Pavlova*. Teraz szykujsię, bo musimy zbierać się na plażę, Viv.- Ash wszedł do salonu i zdjął z siebie fartuch kuchenny. Musiałam przyznać, że do twarzy mu z nim było. Gdyby nie dziecinne zachowania, Ashton byłby wspaniałym mężczyzną, tyle, że nawet nie szukał dziewczyny, choć miał pełno zwolenniczek. Musiałam mu jakoś z tym pomóc, aby w końcu się ustatkował.
Od: Luke
Powiedzmy, że... zmieniłem odrobinę zdanie. Przyjdź i ubierz się ładnie.
Uśmiechnęłam się lekko do telefonu i popędziłam znaleźć dla siebie coś odpowiedniego.
W końcu z pomocą Ashton'a zdecydowałam się na zwykłe jeansowe szorty i białą koszulkę z napisem "I want it all". Nie było to do końca świąteczne ubranie, ale i tak byłam z niego zadowolona. Temperatura na dworze przekroczyła 40°C, więc ledwo wyszliśmy na słońce, od razu poczułam bijące ciepło. Większość ludzi już zapełniła całą plażę, w poszukiwaniu swoich znajomych, więc gdy dostrzegłam Calum'a i Michael'a idących w naszą stronę, wcale mnie to nie zdziwiło.
- Ash!- krzyknął Hood i uścisnął przyjaciela- Wreszcie jesteś! Stary, wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!
Irwin zaśmiał się i również złożył mu życzenia, podczas gdy ja stałam z Michael'em w niezręcznej ciszy. Strasznie trudno było mi nawiązać z nim pozytywny kontakt, ale musiałam spróbować.
- Wszystkiego najlepszego, Michael. Mam nadzieję, że nasze relacje się polepszą, bo to byłoby naprawdę dobre dla obu stron.-rzekłam, nieśmiało na niego spoglądając. Znów przefarbował włosy, tym razem zdecydował się na ostry czerwień - przepraszam, jeżeli zrobiłam coś nie tak, po prostu...
- Vivian.- przerwał mi w połowie- To ja przepraszam. Byłem dla ciebie za ostry, przyznaję. Ale słyszałem o tobie od Luke'a i może jednak nie jesteś taka zła...
Uniosłam brwi zdziwiona jego nagłą zmianą zdania, jak również tym, że Luke o mnie mówił.
- Och.
- Nie oczekuję, że od razu staniemy się przyjaciółmi-kontynuował- ale zawsze można lepiej się poznać, prawda?
Pokiwałam głową rozpromieniona, bo to był chyba jeden z najlepszych prezentów na ten rok.
Gdy złożyłam życzenia Calum'owi, dostrzegłam w tłumie Hemmings'a. Obiecałam reszcie, że zaraz wrócę i podeszłam do niego.
- Proszę, proszę Vivian. Wiedziałem, że przyjdziesz.
- Widać, twój dar przepowiadania przyszłości cię nie zawiódł.- przewróciłam oczami.
Luke się zaśmiał i popatrzył mi w oczy.
- Wiem, że kiedyś nie łączyły nas najlepsze stosunki, ale to się zmieniło. Od pewnego czasu, nie chcę z tobą prowadzić wojny. Przyznaję, że potrafisz być nieźle wkurzająca, jednak przyzwyczaiłem się do tego. Po prostu...-podrapał się po karku- chciałbym się wyrazić jasno, iż polubiłem cię, Smith. I to naprawdę cię polubiłem.
Zamrugałam parokrotnie zdziwiona jego słowami. Nie miałam pojęcia, że Hemmings mnie lubił, przecież za każdym razem nie był zbytnio przyjemny. Chociaż, wydawał się mówić prawdę, bo jego wzrok był szczery, jakby czekał na potwierdzenie, że ja również czuję to samo.
- No cóż... to dla mnie duże wyznanie, Luke.- odchrząknęłam.
- Chcę tylko wiedzieć jedną rzecz, która najbardziej mnie dręczy... Vivian, czy ty wierzysz w to, co słyszałaś od ludzi w szkole? Myślisz, że byłbym zdolny uderzyć kobietę?
Jego oczy nagle pociemniały tak, że mogłam zobaczyć w nich własne odbicie. Ale oprócz tego, było w nich coś, czego wcześniej nie dostrzegłam - ból. Zdałam sobie sprawę, jak źle go oceniłam. Luke nie był tylko irytującym chłopakiem, który wyżywał się na innych. Był też chłopakiem z trudną przeszłością, o którym mówiło się jak najgorzej. Postanowiłam dowiedzieć się więcej o jego przeszłości, chciałam mu pomóc.
- Wierzę tobie, a nie innym ludziom, Luke.
Pavlova* - tradycyjny australijski deser.
***
Od autorki: Hej, hej! Ukazał się w końcu ten XI rozdział po dłuugim czasie.
Jak widzicie, jest tu pełno momentów Luvian :D, to takie małe wynagrodzenie
za to, że tak długo nic nie dodałam. Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni z rozdziału :)
A, że już jutro Wigilia: życzę wam udanego wieczoru,
dużo prezentów i spędzonych chwil z rodziną. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku, aby
wasze marzenia się spełniły, żebyście znaleźli szczęście i
nadal mieli do mnie cierpliwość, bo ostatnio coraz bardziej nawalam
z opowiadaniem.. Wszystkiego najlepszego, kochani!