sobota, 21 listopada 2015

Rozdział IX

Vivian's POV

   Po zajściu z Jack'iem, nie miałam ochoty znaleźć się gdziekolwiek poza moim wygodnym łóżkiem. Zresztą, co innego miałam robić? Zostałam sama.
Tata od dwóch dni nie dał mi znaku życia, a po imprezie Rosalie przysłała mi jednego SMS-a czy wszystko ze mną w porządku. Oczywiście nie powiedziałam jej, dlaczego wyszłam w tamtą noc, to nie była rozmowa na telefon.
Wiedziałam jednak, że w końcu muszę coś zrobić, nie mogłam cały czas leżeć i myśleć. Myślenie o wszystkim co się ostatnio wydarzyło, wcale nie było dobre. I nie chodzi mi tu o Parker'a, ale o Hemmings'a. Zaczęłam go postrzegać inaczej, lepiej. Cały czas miałam go za chamskiego, okropnego chłopaka, a dopiero dwa dni temu zobaczyłam w nim dobro. Ostatnia sytuacja... To było coś nowego, trudno mi się przyzwyczaić do jego dobrej strony.
   W niedzielę rano z wielkim wysiłkiem wstałam z łóżka i założyłam na siebie zwykłą granatową koszulę w kratkę i czarne jeansy. Przeczesałam palcami swoje brązowe włosy, chcąc dodać im trochę objętości. Zaraz po przebudzeniu zawsze były w nieładzie. Zeszłam wolno, po schodach na parter i skierowałam się do kuchni.
Włączyłam mojego iPoda i puściłam "Don't" Ed'a Sheeran'a. Posiadał głos, który był wybawieniem od każdego rodzaju troski, cokolwiek się stało, teksty jego piosenek poprawiały mi humor.
Podśpiewując pod nosem, chwyciłam za patelnię, aby zrobić naleśniki.
Roztrzepując jajka, zdałam sobie sprawę, jak dawno nie kręciłam się po kuchni. Od wyjazdu mojego ojca, chodziłam jeść na miasto z Rose, bo całe to pomieszczenie przypominało mi wszystkie chwile z nim spędzone. To właśnie tutaj najczęściej gotowaliśmy wspólnie obiady.
Kiedy pomyślałam sobie, że w tej chwili tato jest na wojnie, skręciło mnie w żołądku. Wiedziałam na co się godziłam, gdy pytał mnie o zdanie na temat jego powrotu do wojska, ale naszły mnie pytania, czy nie zrobiłam źle, zgadzając się. Nie mogłam go stracić, ale w tej sytuacji zostało mi tylko modlić się, aby szybko powrócił do mnie zdrowy.
Ledwo położyłam talerz ze śniadaniem na stole, usłyszałam dzwonek do drzwi. Westchnęłam głęboko i poszłam sprawdzić kto zakłócił mi spożywanie śniadania. Otworzyłam je i oniemiałam.
U progu stał Ashton. Tak, ten Ashton, który nie dawał znaku życia od miesiąca.
- Witaj Vivian.
Zacisnęłam dłonie w pięści, wpatrując się w blondyna. Podeszłam o krok bliżej chłopaka i uniosłam je, uderzając go mocno w klatkę piersiową.
- Jak możesz sobie tak po prostu przychodzić do mojego domu?!- wykrzyczałam mu prosto w twarz, bijąc go w tors- Znikasz na parę tygodni, a potem jakby nigdy nic mówisz "witaj"?! Idioto, martwiłam się o ciebie!
 - Vivian, przestań!- Ashton złapał moje ręce i unieruchomił.- Wysłuchaj mnie najpierw!
Oddychałam szybko i wyrwałam moje dłonie z uścisku Irwin'a. Byłam na niego cholernie zła za jego ignoranckie zachowanie.
- Proszę bardzo.- oznajmiłam, zapraszając go gestem do środka.- Zobaczmy, co masz na swoje wytłumaczenie.
Chłopak wszedł do domu i usiadł na kanapie w salonie. Utrzymałam chłodny dystans, siadając na fotelu, dalej od niego. Otworzył usta zdekoncentrowany tym zachowaniem, ale zamknął je, widząc, jak bardzo stanowcza byłam.
- Nie zapytam cię, czego się napijesz, moja gościnność się skończyła.- założyłam nogę na nogę, stukając paznokciami o spodnie.
- Zdziwiłbym się, gdybyś to zrobiła.- blondyn uśmiechnął się lekko.- rozumiem to, biorąc pod uwagę, że ostatnio się nie odzywałem.
Milczałam czekając na jego dalsze wyjaśniania. Ashton pochylił się, kładąc łokcie na kolanach i energicznie gładził podbródek. Miał parodniowy zarost i zmęczone oczy. Byłam ciekawa, co się stało w ostatnim miesiącu, bo nie wyglądał za dobrze.
- Ostatnio nie miałem dobrych dni...- powiedział, patrząc w podłogę- Chyba sama widzisz, że nie najlepiej wyglądam. Po prostu... Nie mam teraz łatwo.
- Co to znaczy, Ash?
Spojrzał na mnie, jakby przeżywał męki.
- I to jest problem, Viv. Nie mogę ci powiedzieć.- uniosłam brew zdenerwowana i chciałam wstać i wyprosić Irwin'a, ale zatrzymał mnie- Nie, proszę, wysłuchaj mnie jeszcze. Przebywanie ze mną nie jest bezpiecznie. Dlatego nie pojawiam się zbyt często.
Zaśmiałam się sztucznie, sądząc, że żartuje. Znałam go od tylu lat, iż to zdanie wydawało mi się niedorzeczne. Jednak był niezwykle poważny, więc ucichłam zaskoczona.
- Zależy mi na tobie, naprawdę. Jesteś dla mnie jak rodzina, dlatego muszę cię chronić.
- Chronić?! Chyba sobie żartujesz! Nie możesz tego robić na odległość!
Zmarszczył brwi, jakby dopiero teraz zdał sobie z tego sprawę. Niemniej, zastanawiałam się, co doprowadziło Ashton'a do takiego stanu. Jeżeli "chciał mnie chronić" nie musiał się martwić, przecież sama potrafiłam o siebie zadbać. Nawet jeśli on o tym nie wiedział.
 - Może masz trochę racji, Vivian. I bardzo chciałbym ci powiedzieć, w co się wplątałem, ale jeszcze nie mogę. Po prostu zaufaj mi, proszę.
- Ale obiecaj mi, że kiedyś odpowiesz na moje pytania. Nawet nie masz pojęcia, jak się martwiłam przez ostatnie dni! Prawie się nie odzywałeś oprócz tego, że skontaktowałeś się z moim tatą.
- Wiem. I obiecuję, że niedługo wszystko ci opowiem, ale jeszcze nie teraz. Póki co, uważaj na siebie- chwycił moją dłoń.
- Ale dlaczego, Ashton? O co chodzi z tą ochroną?
- Tego też nie mogę ci powiedzieć. Ale... pamiętasz, kiedy miesiąc temu się spotkaliśmy po raz pierwszy od lat? Wtedy zapytałaś mnie, czy nie wplątałem się w coś złego.-zaśmiał się ironicznie- No cóż, kłamałem. Mam przejebane tak, kiedy dotąd nigdy nie miałem. Ale to moje problemy i sam muszę je rozwiązać. A ty nie jesteś teraz bezpieczna, więc błagam Smith, dbaj o siebie i nie ufaj nikomu.
   Przełknęłam głośno ślinę, zamykając na parę sekund oczy. Zachowanie Irwin'a zaniepokoiło mnie, wcześniej nigdy się niczego nie bał, to nie było w jego stylu. Zmienił się, nie wiedziałam tylko czy na lepsze.
- Czy to wpływ Luke'a?- zapytałam prosto z mostu. To dręczyło mnie coraz bardziej, bo od kiedy go z nim zobaczyłam, urwał kontakt, a teraz wymyślił sobie, że to ja jestem w niebezpieczeństwie.
Ashton wywrócił oczami.
-  Nie, Vivian. Znam wasze stosunki, wszystkiego się dowiedziałem. Ale ty widzisz w nim wszelkie zło, a on nie ma z tym nic wspólnego.
- Doprawdy? To dziwne, ponieważ od kiedy ciebie z nim widziałam, stałeś się bardziej mroczny i masz jakieś wielkie tajemnice.
- On nie jest wcale taki zły. Po prostu trochę się pogubił w życiu.- rzekł wstając z miejsca.
Nie wiedziałam, co mam na to odpowiedzieć. Widać, że musieli się bardzo przyjaźnić, skoro Ash wiedział o jego wcześniejszym życiu. Owszem, ostatnio zobaczyłam, że Hemmings ma w sobie coś dobrego, ale co zadecydowało o jego gorszej stronie? Poczułam nagle wielką chęć poznania jego historii.
- Muszę już iść, Vivian. Ale obiecuję, że będę teraz wpadać jak najczęściej. Ochronię cię, będąc przy tobie.- pogłaskał mój policzek. Uśmiechnęłam się lekko, patrząc jak chłopak wychodzi. Może wcale nie będę już sama?

***

   Następnego dnia w szkole nigdzie nie widziałam Hemmings'a. Nie pojawił się na chemii, nielicznej lekcji którą mieliśmy razem, ani na angielskim.Zastanawiałam się co się stało, wcześniej rzadko opuszczał szkołę. 
Gdy tylko skończyłam zajęcia z historii, wyszła na korytarz, gdzie zobaczyłam niecodzienny widok. 
Rose oparta o ścianę, uśmiechała się promiennie. Uśmiechała się do Calum'a, który stał naprzeciwko niej, mając swoje dłonie na jej biodrach. Szeptał jej coś do ucha, z sugestywnym wyrazem twarzy. Ile jeszcze niespodzianek mnie dzisiaj ma spotkać?
- Hej, wy tam.- zawołałam, podchodząc do tej dwójki. Oderwali się od siebie jak oparzeni. Nie miałam pojęcia, że byli razem, stąd moje zaskoczenie. 
- Och, Vivian, nie zauważyliśmy cię...- Rosalie zagryzła wargę rumieniąc się.
- Wcale się nie dziwię.- pokręciłam głową udając złą.- Tak się do siebie kleiliście, że nawet nitka nie zmieściłaby się między was.
Cal odchrząknął, drapiąc się po karku i zerkając na Rosalie.
- No dajcie spokój!- zaśmiałam się, obejmując ramieniem przyjaciółkę- wyglądacie razem słodko jak cukierki! Zawsze wiedziałam, że coś do siebie czujecie. 
- Mhm, Viv. To wcale nie tak...- powiedziała cicho Rose. Zmarszczyłam brwi.
- To może... Zaraz wracam.- oznajmił Hood, odchodząc w stronę Michael'a. 
Spojrzałam pytająco na przyjaciółkę. 
- No co? 
- Co to było, przecież wiesz, że wszystko możesz mi powiedzieć. Pasujecie do siebie, po co to ukrywać?
- Właśnie my... nie do końca jesteśmy razem.
- Jak to nie? Przecież...- przerwałam rozumiejąc o co jej chodziło.- Och. Przyjaciele z korzyściami, czyż nie?
Pokiwała głową. No pięknie. Przecież dobrze wiedziałam, jak jej zależało na Calum'ie, dlaczego po prostu nie mogli się w końcu związać?
- Tak zdecydowaliśmy. Na razie to wystarczy. Boję się zaangażować, nigdy przecież nie miałam chłopaka na poważnie...
Przytuliłam ją w geście pocieszenia. Znałam Johnson, krążyły o niej różne plotki dotyczące jej życia prywatnego, ale wiedziałam, że problem leży w jej sercu. Zawsze była ostrożna do związków, zapewne nie chciała zepsuć relacji z Cal'em, bo na prawdę jej na nim zależało. 
- Będzie dobrze, zobaczysz. Myślę, że znajdziecie inne rozwiązanie, bo to nie była mądra decyzja by tylko się przyjaźnić, a przy okazji całować.
- Chyba tak... W ogóle Viv, dlaczego tak nagle zniknęłaś z imprezy?  
- To długa historia, później ci ją opowiem.- odpowiedziałam, rozglądając się po szkolnym korytarzu.- Widziałaś gdzieś Luke'a?
- Był przed chwilą, rozmawiał z Michael'em, dopóki nie przyszłaś. Czy jest coś o czym nie wiem, Smith? Spałaś z nim w sobotę, u Jack'a?
- Słucham?!- krzyknęłam, słysząc niedorzeczność tego pytania.- Nie! 
- Jeszcze nie.- poprawiła mnie, puszczając oko.
Hemmings najpierw mnie uratował, a teraz unikał? Wszystko na to wskazywało. Ten chłopak był jedną, wielką zagadką. Chciałam poznać jego tajemnice, zastanawiała mnie jego przeszłość. Coś musiało wpłynąć na to, że stał się takim dupkiem, a moim celem było dowiedzenie się o jego życiu. Postanowiłam poznać jego tok myślenia. Miałam tylko nadzieję, że mi się uda.


 ***

Od autorki: Hej hej! Przepraszam, że wstawiam tak krótki rozdział, ale ostatnio
cierpię na spory brak weny. :( Rozdział taki trochę do dupy, wiem.
Żadnej korekty, nie mam w ogóle czasu ostatnio na pisanie.
Poprawię wszystko przy następnej okazji. 
Kocham, Sophie x 

12 komentarzy:

  1. Świetny rozdział :-D


    ostatni-zakret.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział :-D


    ostatni-zakret.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki rozdział do dupy?! Dziewczyno, jest świetny i bardzo dużo w nim Ashtona <33 W ogole jestem ciekawa co się stało z nim, że ma takie problemy zaczynam sie o niego bać :(
    Dlaczego Cal nie może być w końcu w zwyklym związku z Rose?! :D oni są tacy słodcy, że po prostu dla siebie stworzeni haha :)
    Dużo weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Do dupy? Serio? Świetny ♥ Bardzo dobrze, rewelacyjnie piszesz, to prawda, nawet jeśli sama tego nie widzisz.
    Cal i Rose są uroczy, oby się zeszli. Bardzo mnie zaciekawiłaś. Znowu ;-)
    Czekam na następny rozdział
    Pozdrawiam ^^
    + duuużo weny życzę

    OdpowiedzUsuń
  5. Idealny *-*
    Czy można jakoś się z tb skontaktować?
    Ashiyana.

    OdpowiedzUsuń
  6. Idealny *-*
    Czy można jakoś się z tb skontaktować?
    Ashiyana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, mój mail: sophieotte644@gmail.com x

      Usuń
  7. Cudowny rozdział, tylko prosze o więcej Luke'a <3
    Kocham tego bloga!

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem nowa ! I czekam na więcej XD

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej! Na początek chciałam przeprosić za opóźnienia.
    Ah... I jeśli jeszcze raz powiesz, że twój rozdział jest do dupy to uwierz, że już nigdy nie będziesz mogła na niej usiąść – ja już o to zadbam. I nigdy nie napiszesz żadnego rozdziału, bo stracisz paluszki :D (między wierszami można się doczytać SUPER ROZDZIAŁ ;)
    Hmhm, no ciekawie, ciekawie może być. Najpierw prawie ją prześladuje, a teraz unika. Według mnie to coś wisi w powietrzu ^^ Co do Rose i Caluma to trochę idiotyczne, gdy omianowuje się siebie „przyjaciółmi”. Przepraszam, ale niestety – brutalna prawda.
    Rozumiem, że Ash miał swoje problemy i boi się o Viv, ale (tak jak ona sama zauważyła) najlepiej dbać o bezpieczeństwo ukochanej osoby będąc z nią (no dobra, czasem się to nie sprawdza, ale uznajmy, że w tym wypadku tak). Ciekawe jakim cudem wpakował się w tę całą, mocno szemraną, robotę.
    Czekam na następny i życzę dużo, dużo weny i chęci do pisania!
    Pozdrawiam, Alessa :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Ty wiesz, że ja Cię kocham i w ogóle, ale coooooo.
    Jestem głupia, że to tak przeżywam, ale totalnie shippuję Caluma i Rose, więc chcę, żeby byli parą, a nie jakimiś tam przyjaciółmi z korzyściami! :C
    Ta ich scenka była taka urocza, w ogóle taki nieśmiały Cal i w ogóle <3
    Ale teraz Ashton i Luke.
    Najpierw Ash, w coś ty się wpakował?
    A chronienie Viv to już działka Hemmo, więc.. XD
    A właśnie, Luke.
    Unikasz jej? Czemu? Ok, jesteście niebezpieczni i w ogóle, ale po co to wszystko odwalałeś, żeby zostawić Smith potem na lodzie, jak ona zaczynała Cię już lubić? Nie ogarniam facetów, cri.
    Kocham Ciebie i kocham ten rozdział, piszesz przecudownie, masz cudowną fabułę i każde Twoje zdanie wchłaniam z taką ciekawością, że fuck, i jeszcze raz powiesz coś złego na ten ff, to po tobie ;*
    Przepraszam za opóźnienie ♥
    itisnotourloveaiff.blogspot.com <--- new ♥

    OdpowiedzUsuń